Awarie, upadki i nocny nalot policji. NINIWA Team już za półmetkiem wyprawy rowerowej do Lizbony
Z dystansem prawie 2 tys. kilometrów na licznikach, NINIWA Team rusza w trzeci tydzień drogi do Lizbony, mając przed sobą Andorę, Hiszpanię i Portugalię.
Drugi tydzień wyprawy do Lizbony rowerzyści NINIWA Team rozpoczęli opuszczając Liechtenstein i wspinając się stromymi serpentynami na przełęcz San Bernardino w szwajcarskich Alpach. Podjazd na wysokość ponad 2 tys. m n.p.m. był jednym z najbardziej wymagających momentów całej wyprawy, co szybko wynagrodził ekstremalny zjazd okraszony zapierającymi dech w piersiach widokami.
Po morderczych górskich wyczynach, grupa znalazła nieco ukojenia, kierując się wzdłuż morza przez Włochy, Monako i Lazurowe Wybrzeże na zachód Europy, choć – aby chronić się przed wysysającymi resztki energii upałami – rowerzyści zmienili plan dnia, budząc się i rozpoczynając jazdę jeszcze przed świtem.
Nielegalni imigranci? Nie, pielgrzymi na Światowe Dni Młodzieży
Po drodze nie obyło się bez przygód – zarówno tych możliwych do przewidzenia w wyprawowych warunkach (pęknięta obręcz, uszkodzone pedały, kraksy i upadki na asfalt czy rozwiewane ubrania suszone na rowerowych bagażnikach), jak i zupełnie niespodziewanych.
„Gdy jest już po północy, Sławek budzi się i postanawia iść za potrzebą »na stronę«. Ale nie to jest tą zaskakującą sytuacją, a fakt, że gdy tylko wychodzi z namiotu, spotyka na swej drodze – tuż przy naszym dzikim obozowisku – szesnastu uzbrojonych i zaopatrzonych w kamizelki kuloodporne policjantów, którzy chwilę wcześniej wysiedli z czterech radiowozów. Od razu wiadomo, że trzeba się będzie mocno tłumaczyć, gdyż jest przypuszczenie, że biorą nas np. za nielegalnych imigrantów z niecnymi zamiarami. Niestety Górnik po francusku ni w ząb, zatem potrzebna jest pomoc innych osób z naszej grupy. Lekka konsternacja, policjanci przechodzą obok naszych namiotów, świecąc po nich mocno niebieskimi światłami i głośno wydając komunikaty w języku francuskim. Wypytują o alkohol, narkotyki, ogień i o to, kim jesteśmy” – opisuje to zdarzenie Amelia, jedna z autorek codziennych relacji do książki, jaka zostanie wydana po wyprawie.
„Tłumaczymy, że my tutaj NO alcohol, NO drugs, NO sex, a nawet NO fire – bo policjanci dostrzegają, że mamy w namiotach turystyczne kuchenki. Powtarzamy kilkakrotnie, ale mundurowi chyba nie do końca nam wierzą. Wreszcie Staszek bierze sprawy w swoje ręce, perswadując jak tylko umie, że jedziemy do Lizbony na Światowe Dni Młodzieży, żeby zobaczyć papieża Franciszka i że o 5.00 zamierzamy opuścić to miejsce. Wreszcie udaje się policjantów przekonać, a nawet sprawić, że idea naszej wyprawy zaczyna wzbudzać w nich podziw i uznanie” – relacjonuje z dalszej drogi.
Rowerem przez 11 państw
25-osobowa grupa NINIWA Team wyruszyła 10 lipca z Kokotka na Śląsku, by – przejeżdżając na rowerach przez niemal całą Europę – na początku sierpnia dotrzeć do Lizbony. Aby zdążyć na Światowe Dni Młodzieży, przez sześć dni w tygodniu muszą pokonywać średnio 170 kilometrów. Pełna trasa wyprawy liczy ponad 3500 km i wiedzie przez 11 państw.
Rowerzyści jadą bez samochodu bagażowego i technicznego, cały ekwipunek – ubrania, namioty i części zamienne – wioząc wyłącznie na swoich rowerach. Po drodze nie mają zaplanowanych noclegów – miejsca do spania szukają tam, gdzie dojadą na koniec dnia. Swoje zmagania ofiarowują w intencji młodzieży na całym świecie.
Komentarze
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy.
Bądź pierwszy, wyraź swoją opinie!